Witam, nazywam się Angelika i jestem słodyczoholikiem... Tego podsumowania chyba lepiej gdyby nie było. Ale muszę to napisać, żeby zrobiło mi się wstyd i żebym się opamiętała, bo to co działo się ze mną w ubiegłym tygodniu to zgroza! Od ponad dwóch miesięcy nie jadłam słodyczy, no chyba, że z wyjątkowej okazji i tylko jeden cukierek, czy kawałek ciasta. A teraz? Naprawdę nie wiem na co mogłabym zrzucić winę, na zbliżający się okres, na problemy, które ostatnio się mnożą... nie ma sensu, winna jestem tylko i wyłącznie ja! Jestem winna, wpadłam w słodyczowy ciąg, w ubiegłym tygodniu słodycze jadłam niemalże codziennie i to w ogromnych ilościach! Tylko przez trzy dni udało mi się nie jeść słodyczy i tym samym zmieścić się w limicie kalorii, pozostałe dni to kalorie powyżej 2000, a nawet o wiele, wiele więcej. W zeszły poniedziałek chyba z 10 tysięcy, a wczoraj samych słodyczy zjadłam 2000kcal, wiem bo policzyłam. Policzyłam żeby zrobiło mi się wstyd, żeby zobaczyć jaką krzywdę sobie robię i jak niszczę to na co tak długo pracuję.
Chyba zapomniałam o tym haśle:-(
Ale koniec, nie dam się temu nałogowi, idę na odwyk! Koniec z jedzeniem słodyczy, opychaniem się pustymi kaloriami i dostarczaniem sobie białej trucizny! Nie dam się już temu nałogowi, chce z nim zerwać na zawsze i uwolnić się od tych wszystkich słodkich potworów!
Zaczynam drastycznie od dziś i zakładam sobie akcję tygodnia bez słodyczy (tak na początek).
Eliminuję wszystko co czekoladowe, cukierki, batony, wafelki, lody, jogurty "sklepowe", dżem, domowe ciasta i ciasteczka, żadnych galaretek, kiśli, budyni! To będzie tydzień absolutnego odrzucenia słodkich pokarmów, owoce ograniczam do śniadania. Muszę odzwyczaić trochę organizm i przede wszystkim kubki smakowe od słodkiego smaku!
Dobra, tydzień bez słodyczy już postanowiony, a co poza tym działo się przez ten tydzień? Na moje glupie szczęście, waga spadła. Oczywiście nie tyle ile bym chciała, ale zawsze coś tam drgnęło o 700g.
O ile dieta została całkowicie zawalona przez te słodycze, to z ćwiczeniami szło mi dobrze. Tak jak zaplanowałam orbitrek przeplatany ze Skalpelem. W sobotę, lekki resek i 15 min ćwiczeń na brzuch i pośladki, a w niedzielę rowerek (16km). Chociaż z tego mogę być zadowolona! Poza tym, świetnie mi idzie z zabiegami, balsamowanie po prysznicu weszlo mi w nawyk, do tego manicure, pedicure i inne zabiegi się pojawiały:-)
Dziś jestem już po orbitreku, Skalperze, maseczce i dwóch jak najbardziej dietetycznych śniadaniach. Oby reszta dnia i tygodnia były również godne pochwały;-) Także spinam poślady i działam w tym tygodniu na podwójnych obrotach!
Nie może zabraknąć motywatorów na ten tydzień!
Enjoy!